Przejdź do treści
  • facebook
  • twitter
  • youtube

06 Maj 2017

"Najgorszy sort opozycji". Felieton Rafała Ziemkiewicza

RAZ

Przedwczoraj, zupełnym przypadkiem, dowiedziałem się, że mieliśmy w Polsce cud. Powiedział mi o tym pewien analityk rynku paliw - pisze Rafał Ziemkiewcz, współzałożyciel Endecji.

Otóż pomiędzy grudniem 2015 a grudniem 2016 polski rynek paliw powiększył się o 20 proc. zwłaszcza w segmencie paliw dieslowskich. Jest to fakt niesłychany, coś zupełnie niespotykanego. Paliwa to krwiobieg gospodarki i rozrost tego rynku jest skorelowany z ogólnym rozwojem – przy rocznym wzroście PKB rzędu 3 proc. rynek paliw może wzrosnąć o 1 proc. Ale o jedną piątą w ciągu dwunastu miesięcy?!

Cud!

Ale bardzo prosty do wyjaśnienia. Taka była po prostu skala „szarej strefy”, tyle od lat lano w baki „wynalazków” różnych alchemików, paliwa przemyconego, kradzionego i z innych powodów „bezakcyzowego”. Co piąty litr zużywanego diesla zasilał mafię. Z miliardów zdobytych w ten sposób korzystała zaś mafia między innymi sponsorując borowanie dziur w przepisach i uniemożliwiając ich uszczelnienie. Dopiero obecna władza okazała się na ten sponsoring odporna i kilku prostych korekt w prawie o obrocie paliwami wreszcie dokonała.

(...)

 W dzisiejszej „Rzeczpospolitej” na jej ekonomicznych stronach czytam, że ten rząd w 1,5 roku zrobił dla uszczelnienia systemu podatkowego więcej niż w poprzednich 10 latach – i nie jest to opinia jakiegoś redaktora, tylko analityków Price Waterhouse Cooper. Bo przecież oprócz elementarnego uporządkowania rynku paliw mamy też mniejszy, ale równie zdumiewający wzrost dochodów z podatku CIT. Dynamicznie, prawie o 10 proc. rośnie sprzedaż, a to oznacza nieuchronne rozpędzenie gospodarki, kolejne agencje ratingowe i banki podnoszą prognozę wzrostu PKB…

(...)

W każdym razie, cuda się dzieją i przechodzą zupełnie nie zauważone, przykrywane propagandowymi pierdołami wytwarzanymi na potrzeby judzenia Polaków do wojny domowej. Uczciwie trzeba przyznać, że i PiS zdaje się nie dostrzegać swych największych sukcesów, które wyszły mu chyba odrobinę „przy okazji” walki o odebranie państwa zblatowanym elitom rodem z Magdalenki – bardziej niż ich konsumowaniem zajęty jest stawianiem w każdej gminie pomników Lechowi Kaczyńskiemu. Powiem z właściwym sobie endeckim, chłopskim praktycyzmem: jeśli stopniowe zdrowienie państwa, które przez ćwierć wieku było jedną wielką patologią (o czym napisałem kilka książek nie tylko ja, ale i autorzy znacznie ode mnie bardziej kompetentni) musi być okupione tymi pomnikami, to uważam, że się one nam wszystkim opłacają. Nawet, jeśli ceną za sam tylko paliwowy cud, o innych nie wspominając, miało by być „łamanie konstytucji” – to do d… z konstytucją. Zwłaszcza jeśli mówimy o tym bublu Kwaśniewskiego i Mazowieckiego z 1997 roku.

(...)

Zabawne jest zresztą, że żaden z polityków i celebrytów powtarzających kłamstwa o „łamaniu konstytucji” nie jest w stanie wskazać, który konkretnie jej artykuł jest niby łamany. Ale samo w sobie kłamstwo nie jest zabawne, bo służy wytworzeniu matriksu, który paraliżuje polską politykę i ruguje z niej normalność. Postawa „totalnej opozycji”, sprowadzająca się do zasady „im gorzej, tym lepiej”, na dłuższą metę oznacza świadome niszczenie państwa w nadziei, że da się jakoś wrócić do tego co już było i restytuować mafijną „złotą wolność”.

(...)

Dziś już nikt nie mówi, że Schetyna powinien odejść, że rządy Kopacz były nieudolne, a rządy Tuska to zmarnowane siedem lat, w imię nie narażania się nikomu, ani w spatologizowanym kraju, ani w Unii, bo próba jakiegokolwiek realnego działania mogła zaszkodzić marzeniom Tuska o „przeskoczeniu” na eurosynekurę. Półtora roku temu miałem nieco nadziei, że szok podwójnej klęski zmusi PO do zmiany, do rozliczeń, powrotu do korzeni, przywróci coś z tej Platformy, w której było miejsce dla Rokity, Płażyńskiego czy Gilowskiej, i na którą, przyznaję się ze wstydem, sam kiedyś głosowałem.

(...)

Osunięci od wpływów snują rojenia, jak to jeszcze wrócą, jak oni jeszcze będą wyrzucać pisowców z pracy i z okien, stawiać przed sądami i trybunałami… Mokre sny impotenta, jak zwykłem to nazywać. PiS jest jaki jest, ze swą smoleńską pompatycznością bywa śmieszny, z gaulistowskimi fascynacjami Kaczyńskiego – anachroniczny, a mieszając to z jurgielowsko-szyszkową siermiężnością zwyczajnie obciachowy. Ale myśl, że mogłaby jeszcze wrócić do znaczenia ta wyjąca z nienawiści banda, w jaką przepoczwarzyła się w „totalnej” opozycyjności PO, jest dla każdego, komu dobro Polski leży na sercu, po prostu przerażająca.

 

cały tekst: Interia.pl